
Jest jak kanapka - bardzo dużej objętości,zaskakująco świeża pomimo archiwalnej receptury,zawiera bardzo różnorodny skład i przede wszystkim je się ją ze smakiem.Kanapka ta nazywa się "SILVER SURFER-Początki",zawarta w WIELKIEJ KOLEKCJI KOMIKSÓW MARVELA o numerze 103.Komiks ten zawiera wszystko ,to czego standardowy czytelnik komiksów poszukuje.Jest tutaj mnóstwo akcji,przygody,dramatu,wątek miłosny,poświęcenie,oraz smak zniewolenia i prawdziwej przyjaźni.Czysty i przejrzysty scenariusz samego mistrza STANA LEE zilustrował w znakomitym i idealnie dopasowanym stylu JOHN BUSCEMA.Zaledwie po wstępnym przewertowaniu tego numeru dostrzegamy jego prostotę,która jednak znakomicie uderza w receptory naszych odczuć ,co do sztuki komiksowej.Począwszy od pierwszych stron tego albumu poznajemy ciężką sytuację Silver Surfera,który za bunt przeciwko swemu Panu(GALACTUS),w obronie ludzkości ,zostaje uwięziony na naszej planecie.Więzienie tego galaktycznego wędrowca jest koszmarem,ponieważ przy każdej próbie pomocy ludziom,odwdzięczają mu się oni wrogością,pogardą,oraz przemocą.Komiks ten dokładnie uwypukla przywary,którymi my ludzie jesteśmy przesiąknięci,aż do granic możliwości.Po siedmiu stronach natykamy się na doskonałą opowieść o tym,jak to Norrin Radd stał się heraldem Galactusa zwanym Silver Surferem,aby ratować swą ojczystą planetę Zenn-La.W tejże historii widzimy jego niesamowitą miłość,oraz nieopisane poświęcenie,którego podjął się by ocalić swą rasę,oraz planetę.Tutaj także ukazuje się potęga Galactusa,przed którym drży ze strachu rasa,która uważała się za doskonałą i nie do pokonania.Całostronicowa plansza przemiany w Silver Surfera i kilka innych w tym albumie,kolejny raz utwierdza mnie w przekonaniu,że napotykam rysunki super artysty.Następnie nasz bohater staje w szranki z pewnym kosmicznym przybyszem,władcą domeny piekielnej,...THOREM???.Cały czas jednak Surfer walczy sam ze sobą,a dokładniej ze swoją niezrozumiałą sympatią do gatunku ludzkiego.Widzi,iż ludzie go ranią,ale i tak jest w stanie gotowości,by zawsze nieść im pomoc i ratunek.Kolejna bomba to Spotkanie Surfera ze zwykłymi ludźmi,którzy utwierdzają go w twierdzeniu,że jesteśmy niezwykli,gdyż tacy szarzy obywatele w decydujących momentach poświęcają wszystko by ratować swych bliźnich. Czyli wychodzi na to,iż postąpili bardzo podobnie do Srebrnego Surfera,któremu nasz świat wydał się tak obcy.Zatem tom ten jest kawałkiem przyzwoitego czytadła i czasu poświęconego na przeczytanie go na pewno nie uznam za stracony.